Rozmiar
Oczywiście w niektórych kręgach „rozmiar ma znaczenie” 😉 Ale na poważnie – nasze półki nie mają nieskończonej pojemności, więc rozmiar obu gramofonów został maksymalnie ograniczony. Ramię w tym rozwiązaniu wychodzi poza główny obrys plinty, ale nie wymaga dodatkowego miejsca na półce – wystarczy jedynie wolna przestrzeń wokół.
Waga
Tutaj również istnieją różne „religie”: jedni wolą gramofony lekkie, inni stawiają na tzw. mass loadery. BennyAudio to zdecydowanie mass loadery, ale bez popadania w skrajności.
- Immersion waży ok. 30 kg,
- Odyssey waży ok. 60 kg.
Masa odgrywa kluczową rolę w zarządzaniu wibracjami, falami sprężystymi i zwiększoną bezwładnością. Osobiście nie spotkałem dobrze brzmiącego gramofonu o niskiej masie, ale to stan na dziś – może się kiedyś zmieni 🙂
Przyjazność dla użytkownika
Inaczej mówiąc – łatwa, nieupierdliwa obsługa. Zawsze bawią mnie wynalazki typu: „Popchnij talerz, poczekaj minutę, aż złapie właściwe obroty, dostosuj wilgotność powietrza, włącz baterie silników” itd. Jedyną „abstrakcyjną” czynność, która może wszystkim pomóc, jest zrobienie sześciu pompek przed każdą płytą 😉
Na poważnie – gramofon ma pracować dla nas, a nie odwrotnie. To nasze narzędzie do słuchania płyt. Powinien samodzielnie rozkręcać i hamować talerz (szybko i bezproblemowo), kontrolować się, nie rozkalibrowywać, pozwalać na łatwą korektę obrotów i równie proste ustawienie ramienia. Wszystko to powinno być oczywiste i wygodne.
Łatwość obsługi to także łatwy serwis. Przykładowo:
- wymiana elektroniki w Immersion zajmuje około 15 minut,
- wymiana oleju w łożysku nie jest żadną filozofią,
- wymiana ramienia (w razie potrzeby) też trwa chwilę.
Trwałość
Oczywiście, że trwałość jest ważna. Dlatego w bennyAudio nie stosuję żadnych ryzykownych i nietrwałych rozwiązań, takich jak zawieszenia magnetyczne, pompki powietrzne, wiele pasków (nigdy nie działają), wiele silników (nigdy nie będą lepsze niż jeden), skomplikowane systemy smarowania czy miękkie materiały w łożysku talerza. Gramofon, raz poprawnie ustawiony, nie powinien wymagać obsługi przez 2–3 lata. Jedyna czynność, jaką można wykonać w tzw. międzyczasie, to wymiana oleju w łożysku – i nic poza tym. Łożysko jest praktycznie niezniszczalne – w egzemplarzach użytkowanych od kilku lat nie widać nawet śladów zużycia. Silnik również – to maszyna stworzona do ciężkiej pracy, a w gramofonie ma „wakacje”.
Trwałość dotyczy także wykończenia gramofonu – to główny powód, dla którego nie stosuję powłok typu anodowane, szczotkowane aluminium. Wykonawcy aluminiowych elementów mają mi to za złe, bo te części po anodowaniu wyglądałyby naprawdę efektownie. Niestety, anoda jest dość delikatna, a moim założeniem jest możliwość łatwego odnowienia powierzchni i wysoka odporność na zużycie. Dlatego stawiam na powłoki proszkowe. Może nie są tak spektakularne jak anodowane szczotkowane aluminium, ale za 5 czy 10 lat wciąż będą wyglądać tak samo, a w razie potrzeby można je łatwo naprawić.