Czterdzieści lat temu doszło do przełomowego wydarzenia w historii audio: wprowadzono format CD. Ta innowacja oznaczała koniec tego, co wielu uważa za złotą erę płyt winylowych. Niektórzy mogą twierdzić, że taka zmiana była uzasadniona, uwzględniając liczne wady winylu. Płyty są nieporęczne, ciężkie, trudne w produkcji, łatwo je uszkodzić, a do tego mają istotne ograniczenie — maksymalnie około 20 minut muzyki na stronę. Można wręcz żartować, że winyl to nośnik stworzony dla masochistów.
Mimo tych wszystkich niedogodności istnieje jedna, olbrzymia zaleta — jakość dźwięku. Gdy wysokiej klasy płyta winylowa zostanie odtworzona na znakomitym sprzęcie, dźwięk może brzmieć w sposób transcendentalnie lepszy niż z teoretycznie doskonalszego odpowiednika cyfrowego. Ta wyjątkowa cecha płyt winylowych, oferująca niemal niebiańską jakość dźwięku, w 1983 roku mogła nie być w pełni doceniana. Dziś jednak przypomina o niesłabnącej fascynacji winylem, który wciąż przyciąga do siebie audiofilów i miłośników muzyki, pomimo rozwoju technologii w cyfrowej erze.
Dlaczego więc gramofony brzmią tak różnie? Co sprawia, że jeden model wypada lepiej od innego?
Zacznijmy od prostego ćwiczenia. Wyobraź sobie, że masz na swojej półce dwa najlepsze gramofony na świecie, oba wyposażone w najwyższej klasy ramiona i wkładki, a cena nie gra roli. Nieważne, czy mówimy o staroświeckim napędzie bezpośrednim, czy jakimś nowoczesnym napędzie paskowym. Nie interesuje mnie, które konkretnie modele wybierzesz, bo to całkowicie twój subiektywny wybór. Kiedy już umieścimy te wspaniałe maszyny na półce, przechodzimy do kolejnego etapu — możesz zatrzymać tylko jeden z tych gramofonów. Pomyśl, który byś wybrał i dlaczego. Spróbuj znaleźć jakiekolwiek obiektywne parametry porównawcze. Postaraj się, by cena nie wpływała na twoją decyzję.
Zazwyczaj w takiej sytuacji ludzie otwierają szeroko oczy ze zdumienia, uświadamiając sobie, że nie mają gotowej odpowiedzi. W tym trudnym, na szczęście jedynie wirtualnym ćwiczeniu — pozbawionym wyraźnych, obiektywnych kryteriów — decyzje podejmuje się na podstawie odczuć estetycznych (zarówno wizualnych, jak i dźwiękowych) i wartości rynkowej danej marki (choćby w kontekście potencjalnej odsprzedaży), ale prawie niczego innego.
Zastanówmy się, jak wybieramy telefon komórkowy — ile parametrów potrafimy wymienić od razu? A przy zakupie samochodu: czy po prostu prosimy o „mocny”? Co właściwie znaczy „mocny”? Dla jednej osoby to może być 100 koni mechanicznych, a dla innej 500. Ważne jest to, że wartość mocy silnika mierzy się według jednolitej metody, niezależnie od tego, czy robimy to w Japonii, czy w USA. Dzięki temu możemy porównywać „jabłka z jabłkami”. Oczywiście sama moc nie gwarantuje, że jeden samochód będzie lepszy od innego, ale przynajmniej mamy punkt wyjścia.
Świat kręci się wokół liczb, wskaźników, pomiarów i benchmarków. Czy gramofony rozwinęły się na przestrzeni lat w porównaniu do tego, czym były w latach 80.? Czy mimo postępu w miniaturyzacji i technologii cyfrowej potrafimy skutecznie mierzyć tak mechaniczne urządzenie, jakim jest gramofon?
Tak, potrafimy. Problem nie tkwi w braku możliwości pomiarowych, lecz w nieistnieniu jednolitych standardów, arbitralności w ich definiowaniu i ogłaszaniu sprzętu mianem „najlepszego” czy „referencyjnego” bez żadnych solidnych podstaw. Choć mamy do dyspozycji coraz bardziej zaawansowane rozwiązania, wciąż nie do końca jesteśmy świadomi ich realnego wpływu na brzmienie.
Co zatem możemy mierzyć? Okazuje się, że niewiele, ale jednak coś. Spoglądając na gramofon, wyróżniamy zasadniczo dwa kluczowe elementy:
- Napęd
- Ramię
I to w gruncie rzeczy tyle. W ramach tych dwóch obszarów można przeprowadzić kilka interesujących pomiarów. W kolejnej części przyjrzę się przede wszystkim napędowi i pokażę, jakie testy możemy na nim wykonywać.